niedziela, 9 lipca 2017

15. Mniejsze i większe zło...

Isco razem z Jese siedzieli w mieszkaniu tego pierwszego i wpatrywali się w ekran komputera.
-Opuściła nas - szepnął Jese.
-I to dla kogo? Dla Moraty! - sapnął Isco.
-W czym on jest lepszy od nas? Bo zarabia więcej? Bo gra we Włoszech?! My jesteśmy tu! - stuknął palcem w blat stolika kawowego. - W centrum świata! W Madrycie! A on? W jakiś tam Włoszech! My jej dalibyśmy wszystko, a on? A on?!
-Stary - Isco spojrzał na kumpla z politowaniem. - Chyba coś ci się pochrzaniło.
-Mi?! Isco! Przyjacielu! - złapał go za ramiona. - Zostawiła nas!!! - zawył.
-Jese! Pojebie! Za mąż wyszła!!!
-Przeszkadzam wam? - odezwał się głos i obaj jak na komendę spojrzeli na ekran komputera z którego spoglądał nas nich rozbawiona Neva.
-Nie - odsunęli się od siebie.
-Mam nową dziarę! - pochwalił się szybko Jese.
-Gdzie? - spytał Isco.
-Na mózgu, wielką czarną dziurę mu w końcu zrobili.
-Zabawne, Neva - skrzywił się Jese.
-Niestety nie - pokręciła głową.
-Trochę mu gorzej, więc wszystko możliwe - uśmiechnął się Isco.
-Wcale nie! - skrzywił się Jese. - Tylko za nią tęsknię! Tęsknota mi mózg wyżera!
-To się szczególnie nie nażre - mruknęła Neva z niewinnym uśmiechem.



Cristiano po powrocie z ulgą opadł na własne łóżko. Niemal natychmiast obok pojawiła się Kama. Ułożyła się wygodnie i uśmiechnęła zadowolona.
-Mały śpi - zakomunikowała.
-Dziękuję, że się nim zajęłaś - uśmiechnął się delikatnie. Był zmęczony lotem, a teraz chciał jedynie zakopać się w poduszkach, przytulić do Kamy i zasnąć.
-Przestań - machnęła ręką. - To nic takiego.
-Zajęłaś się nim świetnie, jak matka - mruknął przymykając oczy.
-Tak? - Kama spojrzała na niego uważnie.
-A nie? - ziewnął. - Cristianito lgnie do ciebie jak do żadnej kobiety. Wiem, że odebrałem mu matkę - wyszeptał. Robił to z przyzwyczajenia, bo obawiał się, że ktoś podsłucha. Kamie zaufał już dawno, zwłaszcza, że wiedział o tym, że pracowała dla Mendesa. Mendes był jego agentem, bratem, przyjacielem. Łączyły ich ogromne pieniądze, kontrakty. Ufał mu, wiedział, że skoro pozwalał Kamie dla siebie pracować to sprawdził ją dokładnie. Byle kogo nie dopuszczał do poważnych spraw.
-Torres podpisał papiery - powiedziała nagle. Cris zerknął na nią jednym okiem.
-Jakie papiery?
-Zrzekł się praw rodzicielskich i zobowiązał do płacenia na dziecko, które spłodził.
-O czym ty mówisz? - zerwał się z łóżka.
-Wydaje mi się, że doskonale wiesz - syknęła, mrużąc groźnie oczy. - Morata też wie, tylko jakoś żaden z was nie kwapił się, żeby o tym powiedzieć. Sądziliście, że się nie dowiemy?
-I co jakbyś się wcześniej dowiedziała, co?! Zabiłabyś własnego siostrzeńca albo siostrzenicę?! - zdenerwował się. - Kama! Odebrałaś dziecku ojca! - zamachał rękami.
-Wybrałam mniejsze zło - wstała z łóżka. - Bo w życiu zawsze wybiera się mniejsze zło. Dałam trójce jego dzieci ojca...
-Odbierając czwartemu dziecku ojca! - wszedł jej w słowo.
-Tak. Wybrałam troje kosztem jednego i będę z tym żyć. I wiesz, co? Wcale nie żałuję - podeszła do niego i zadarła głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy. - I gdybym wcześniej wiedziała to załatwiłabym to szybciej, tyle. Nie kazałam zabić twojego dziecka, a myślałeś, że kazałabym zabić dziecko siostry? - warknęła. - Za kogo ty mnie masz?
Cristiano zbladł.
-Mojego?
-Tak, twojego. Twojego ukochanego synka Cristianito - szepnęła.
-Ale Jorge mówił... - oparł się plecami o ścianę. Informacja, która powoli do niego docierała odbierała mu oddech.
-Myślisz, że Jorge mógłby swobodnie latać po świecie w poszukiwaniu laski, z którą się przespałeś bez żadnego zabezpieczenia? Cristiano - pokręciła głową. - Robiłam w życiu dużo mniej lub bardziej moralnych rzeczy, ale nigdy nie zabiłabym bezbronnego dziecka.
-Ty wiesz... - przejechał dłońmi po twarzy.
-Tak, od samego początku wiem, ale spokojnie. Nikomu nie powiem. Podpisałam umowę grubości trzech palców, że nigdy tego nie zdradzę. Dlatego nie oceniaj mnie teraz i nie krzycz, że odebrałam dziecku ojca. Odebrałam już matkę i patrząc na Cristianito to była bardzo dobra decyzja.
-Ale ja jej nie kochałem... - wyszeptał.
-Lena też nie kocha Torresa. Jest nim zafascynowna, zauroczona. Zdecydowała, że wraca do domu. Rozmawiałam już z rodzicami, o nic nie będą jej pytać. Torres będzie płacił, a Lena o nim zapomni.
-Ale dziecko będzie pytać o ojca...
-Co ty nie powiesz? - warknęła i wyszła z pokoju. Słyszał jej kroki na korytarzu. Nie odeszła daleko, więc weszła do Cristianito.
Cristiano usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Wiedziała. O wszystkim wiedziała i nawet jednym słowem, gestem, się nie zdradziła.
Wstał i poszedł do pokoju syna. Kama stała w progu i wpatrywała się w śpiącego malca.
-Dlatego... - zaczął, ale mu przerwała.
-Chciałam zostać twoją żoną dokładnie z tych powodów, które ci powiedziałam. Chcę spokoju, chcę zająć się tym co lubię - odwróciła się do niego twarzą i spojrzała mu w oczy. - Cristiano, lubię cię. Czuję się przy tobie bezpiecznie, ale nie odsyłaj mnie... Wiem o tym od początku, sama to wymyśliłam. Patrzyłam jak ta kobieta podpisuje papiery bez mrugnięcia okiem. Pilnowałam jej przez całą ciążę. Widziałam jak Cristianito się rodzi... Trzymałam go na rękach... Kocham go i... - głos się jej załamał. Cris bez namysłu ją objął i mocno przytulił.
-Nigdzie cię nie puszczę, Kama. Nigdy.


2034 rok

-Tato!
-Nie! Nie będziesz się spotykać z chłopakiem, który jest od ciebie starszy.
-Ty też jesteś starszy od mamy!
-Ale poznałem ją, gdy miała dwadzieścia pięć lat, a ja trzydzieści. To jest różnica. Ty masz dopiero szesnaście lat, skrzywdzi cię, wykorzysta i zostawi!
-Mówisz tak jakbyś go nie znał, tato. On taki nie jest!
-Córeczko, to tylko nastolatek. Sam kiedyś byłem młody i wiem co ma w głowie osiemnastoletni chłopak.
-Czyli nie?
-Nie.
-Kochanie...
-Nie, Kama. Nie ma mowy. Nie zgadzam się, żeby nasza córka się spotykała właśnie z nim! W ogóle, żeby spotykała się z kimś starszym!
-Za dwa lata skończę osiemnaście lat i już mi niczego nie zabronisz!
-Za dwa lata to ty już o nim zapomnisz.
-Zdziwisz się! Będę jego żoną i nic z tym nie zrobisz, nic!
-Zapomnisz ty i zapomni on, bo ty zostajesz tu, a Marco będzie wypożyczony do Włoch.
-Nie możesz mi tego zrobić! Mamo! Niech on tego nie robi!!!
-Amur, córeczko...
-Nie! Jesteście... Jakim prawem decydujecie z kim będę?!
-Amur, idź do swojego pokoju.
-Z przyjemnością!