W czasie, gdy Neva popijała piwo i próbowała zapomnieć o tym co ją stresuje, jej starsza siostra siedziała na balkonie w towarzystwie Isco. Lubiła go i cieszyła się, że jest jej bratem ciotecznym. Ceniła ludzi, którzy mogli się jej w życiu przydać, a Isco na razie był jednym z wyjątków, który po prostu był w jej życiu i nic więcej nie musiał robić.
W przeciwieństwie do młodszej siostry potrafiła odprężyć się w chaosie. Pracowała w El Pais, w jej open space ciągle był wrzask, krzyk i gwar a ona bez problemu tworzyła tam świetne artykuły. Nie chciała do końca życia być dziennikarką zajmującą się finansami. Mierzyła wyżej.
-Kama? – mruknął Isco znad swojego ogromnego kubka z herbatą.
-Co? – zaciągnęła się papierosem.
-Kochasz Vazqueza?
-Nie – padła krótka odpowiedź. Isco się zasmucił.
-To czemu z nim jesteś?
-Nie jestem. Nie wiem czemu uważacie, że jestem? – przymknęła oczy i delektowała się powietrzem, które ochłodziło się wraz z nadejściem wieczora.
-Bo z nim wychodzisz? Spędzasz czas?
-Nie sypiam z nim, nie jestem z nim i nie będę. Lubię go, ale nic więcej, braciszku…
-A Benzema? – zaciekawił się.
-Benzema… – zamruczała, doskonale wiedziała, że Isco aż skręca by poznać chociaż ułamek prawdy, ale zamierzała go jeszcze oświecać. – Znasz cały skład Realu, prawda?
-Oczywiście! – prychnął i aż rozlał herbatę - Przecież z nimi codziennie trenuję!
-Zazdroszczę ci, serio. Takie światowe sławy, śród nich ty… Isco, tłumy dziewczyn się do ciebie pchają – uśmiechnęła się delikatnie.
-Tak? Jakoś nie widzę – skrzywił się.
-Moje koleżanki nie mówią o niczym tylko o tym jaki jesteś zajebisty! Isco! Boże! To ten wielki piłkarz? Kiedyś będzie sławniejszy niż Ronaldo! A na pewno droższy!
-Serio tak mówią?
-Przecież brata bym nie oszukała – zrobiła poważną minę, ale oczy nadal lśniły jej kpiarsko. Isco jednak tego nie widział, był przyzwyczajony do wrednej, ale szczerej Nevy, a nie Kamy, która na drugie imię powinna mieć intryga i do celu po trupach.
-Zapoznasz mnie z nimi?
-A co dasz mi w zamian?
-A co byś chciała?
-Bo ja wiem – udała, że się namyśla. – Co ty mógłbyś mi dać skoro wszystko już mam…
-Hm… - stropił się. – Może kupię ci coś ładnego?
-Mam pieniądze.
-Zabiorę cię na dobry obiad?
-Mam z kim chodzić na randki.
-Wiem! Zabiorę cię na legendarną realową imprezę! – klasnął w dłonie.
-I co ja tam niby będę robić? – skrzywiła się teatralnie. Widząc swoje odbicie w balkonowych drzwiach zaczęła żałować, że nie poszła na aktorstwo. Chyba minęła się z powołaniem.
-Poznasz moich kolegów, pogadamy, napijemy się czegoś. No! Będzie fajnie! – uśmiechnął się szeroko.
-Kiedy?
-Nawet jutro! – zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu telefonu wylewając na siebie resztę herbaty, ale kompletnie się tym nie przejął.
-No dobrze – westchnęła wstając. – Mogę zajrzeć przed sobotnią imprezą – mruknęła i weszła do mieszkania.
-Ronaldo? – Isco w tym czasie wykonywał już pierwsze połączenie. – A może jutro party?... Tak, wszystko ogarnę!... U Benzemy? Nie…
Kama dalej nie słuchała, zadowolona wzięła swoją torbę i wyszła.
Alvaro Morata wrócił po treningu do domu bardzo zmęczony. Zostawił samochód na podjeździe i nawet nie chciało mu się go wstawiać do garażu. Chyba nikt nie odważy się ukraść mu samochodu na strzeżonej posesji strzeżonego osiedla.
Zamknął auto i wszedł do domu. W ogromnym holu panowała cisza. Na początku się złościł, gdy matka znalazła mu ten dom. Wolał mieszkać w centrum w jednym z wieżowców. Jednak Susana się uparła, że jej syn nie może mieszkać w jakiejś klitce. Klitka miała ponad dwieście metrów kwadratowych plus ogromny taras.
Jednak Alvaro polubił swój dom. Podobała mu się cisza jaka w nim panuje, podobał mu się wystrój, który urządziła mu projektantka. Oczywiście wszystko pod czujnym okiem matki. W efekcie wszystko było eleganckie, marmurowe i z żywymi kwiatami, które wymieniane były przez służbę. Tak, miał służbę. Miał panią, która mu gotowała. Panią, która mu sprzątała. Pana, który dbał o ogród (tak, miał ogromny ogród) oraz ochronę. Ochrona była jednak zapewniana przez osiedle.
Nie potrzebował tych ludzi, ale jego matka potrzebowała. Chyba zapewniało jej to poczucie, że odpowiednio zadbała o syna. Pomimo tego, że oficjalnie mieszkała w Madrycie bardzo często bywała też w Turynie. Według niej Alvaro kompletnie nie znał się na prowadzeniu domu. Nie znał się, ale jakby musiał to by się poznał. No, ale nie musiał. Mama robiła to za niego.
Czasem mu to przeszkadzało i ogromnie denerwowało, ale pocieszał się myślą, że gdy w końcu weźmie ten ślub (ślub to była osobna przeprawa z jego matką) z Nevą w końcu będą zostawieni sami sobie. Jednak czuł, że to złudne nadzieje.
Wszedł do kuchni, gdzie powitał go piękny zapach. Pociągnął nosem i uśmiechnął się błogo. Po ślubie na pewno nie zrezygnuje z usług Marii.
-Dzień dobry, panie Alvaro – kucharka uśmiechnęła się do niego promiennie. – Matka czeka na pana w jadalni.
-Jest? – westchnął i delikatnie się skrzywił. Mimo protestów Marii umył ręce w zlewie kuchennym i poszedł do jadalni. Siedziała tam już Susana i jakaś blondynka.
-Synku, dobrze, że już jesteś! – zawołała Susana.
-Cześć, mamo – cmoknął ją w policzek.
-Synku, to jest Alicia. Alicia studiuje w Turynie, ale jest z Madrytu. Jej rodzice to moi serdeczni przyjaciele. Alicia, proszę poznaj mojego syna!
-Miło mi – Alvaro odruchowo się pochylił i ucałował jej dłoń.
-Wiele o tobie słyszałam – uśmiechnęła się blondynka siadając po jego prawej stronie. Matka zawsze dbała o to, żeby Alvaro siedział u szczytu stołu. Bardzo długiego, drewnianego i drogiego stołu. Sama zajmowała miejsce po prawej i nigdy nikomu go nie oddawała. A dziś oddała i usiadła po jego lewej. Jakby Neva to zobaczyła to padłaby z wrażenia, bo ją jego matka najchętniej posadziłaby ją na krańcu stołu. Albo w kuchni.
-Mam nadzieję, że dobrego – uśmiechnął się grzecznie.
-Wyłącznie – pokiwała głową.
-Alicia studiuje prawo – zaczęła Susana. – Jest jedną z najlepszych studentek na roku. Rodzice są z niej niesamowicie dumni! Pracuje też już w kancelarii prawniczej, bo chce zostać notariuszem. Wspaniały zawód! Taki typowo dla kobiety! – zachwycała się.
-A na którym roku jesteś? – spytał z uprzejmym zaciekawieniem. Tak naprawdę chciał już iść spać.
-Na trzecim – nie przestawała się uśmiechać.
-Jej rodzice w Madrycie mają swoją kancelarię, ale Alicia wyjechała, żeby zdobyć doświadczenie. Jest tu od niedawna, a radzi sobie doskonale! – nawijała jego matka. – A po studiach planujesz zostać w Turynie?
-Jeszcze nie wiem. Chyba wrócę do domu, powinnam pomagać rodzicom w prowadzeniu ich kancelarii. Na razie jednak skupiam się na studiach i pracy. Mieszkam tu od stycznia i nie mam zbyt wielu znajomych.
-Taki tryb życia nie sprzyja zawieraniu znajomości – mruknął Alvaro i z ulgą przyjął talerz, który postawiła przed nim Sandra, ich służąca.
-Wpadaj do nas kiedy chcesz, kochana! – Susana chwyciła dziewczynę za rękę i spojrzała na nią z uczuciem. – Nie możesz tu tak sama mieszkać!
-Zapraszamy – pokiwał głową i zabrał się do jedzenia.
-Zawsze będziesz u nas mile widzianym gościem. Co prawda ja czasem wyjeżdżam do Madrytu, muszę opiekować się też moim mężczyzną – zachichotała. – Ale Alvaro chętnie dotrzyma ci towarzystwa, prawda, synu?
-Tak, oczywiście – przytaknął nawet nie słuchając.
-Więc wpadaj kiedy chcesz! – zawołała radośnie. – Alvaro też jest taki samotny, tylko treningi i treningi. Przyjaciół zostawił w Madrycie, a przez treningi nie ma czasu tam latać i sama rozumiesz.
-Tak – Alicia pokiwała głową ze zrozumieniem. – Mam tak samo. Czasami jak mam wolny weekend to nie mam siły jechać na lotnisko i lecieć do Madrytu.
-Alvaro to samo! A w weekendy jeszcze ma mecze! Alvaro, może zaprosiłbyś Alicię na mecz? – zwróciła się do syna. Chłopak oderwał się od talerza i bezwiednie pokiwał głową.
-Oczywiście. Wybaczą panie, ale położę się już. Alicia, miło było mi cię poznać – ucałował ją w policzki i wyszedł.
-Wspaniały, prawda? – westchnęła z uwielbieniem Susana. – Moja duma.
-Miała pani rację, wspaniały chłopak. Taki miły i grzeczny. Szkoda tylko, że nie samotny – uśmiechnęła się smutno.
-Przestań – sapnęła. – Tamto dziewuszysko nawet się do ciebie nie umywa! Architektka, będzie biegać po budowach w kaskach i gumiakach! – wzdrygnęła się. – Pyskuje na każdym kroku i nie liczy się z niczyim zdaniem! Opętała mojego syna i złapała go na łóżko. Jest młody, niedoświadczony to się dał – piekliła się. – A mój Alvaro to wspaniała partia! Piłkarz, kulturalny, z dobrej i szanowanej rodziny, bogaty… A ona… Studentka – skrzywiła się. – Wcale nie jest powiedziane, że ma dojść do tego ślubu – spojrzała wymownie na blondynkę. – Takie rzeczy jak zrywanie zaręczyn czy uciekanie sprzed ołtarza się zdarza. To ogromny skandal, ale każdy skandal ma to do siebie, że po nim jest kolejny… - zawiesiła głos.
-Rozumiem, pani Susano…
-To dobrze. Nie cierpię tego dziewuszyska. Niech wraca na swoją wyspę!
Następnego dnia, gdy Neva wróciła do mieszkania wpadła na rozpędzonego Jese. Nie, absolutnie jej to nie zdziwiło.
-O, Neva! Czarna czy biała? – spytał machając jej przed oczami jakimiś szmatami. –Też uważam, że biała! – krzyknął i pobiegł na górę.
Chciała jak najszybciej uciec do swojego pokoju, ale drogę zastąpił jej Isco.
-Co chcesz pić dziś wieczorem? Nie wiem jaki alkohol zamówić – mruknął z telefonem przy uchu.
-Ale o co chodzi? – spytała kompletnie zbita z tropu.
-Robimy takie delikatnie party w ogrodzie u Kroosa.
-Kroosa? – wytrzeszczyła oczy. – A czym wam ten biedak zawinił, że go tak każecie?
Isco obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
-O 21 u Kroosa – burknął i poszedł do kuchni. Ewakuowała się do swojego pokoju i walnęła na łóżko. Wcześniej zamknęła drzwi na klucz. Trzeba się ubezpieczać, tu nie wiadomo kiedy wpadnie jakiś tajfun.
Kama umówiła się z Jorge Mendesem na piętnastą. Chciała mieć jeszcze czas, by przygotować się na imprezę. Nie chciała jednak na nią iść bez celu. Musiała omówić punkty programu.
-Panna Velazquez, co cię do mnie sprowadza? - powitał ją Mendes w swoim ogromnym gabinecie w jednym z wieżowców w Madrycie. Szklane ściany, przepiękny widok na miasto i on, król wśród agentów. - Czego może chcieć ode mnie niespełniona ekonomistka?
-Znamy się już trochę, nie? - nie usiadła przy biurku tylko podeszła do okna i podziwiała panoramę miasta. - Wiele razy pomogłam ci z finansami...
-Przyszłaś wyrównać rachunki? - spytał i jego głos nie brzmiał już tak pewnie.
-Pamiętasz jak Mourinho miał problemy z podatkami? I jak Di Maria nie mógł ogarnąć tych progów? Jak musiałam ślęczeć po nocach by znaleźć rozwiązanie? Nic wtedy nie chciałam. Nigdy nic nie chciałam, chociaż pomagałam ci przy niemal każdej umowie. Każda była skonstruowana tak, żebyś chociaż nie zbiedniał, ale by i klient był zadowolony. To kilka lat pracy, Jorge... - zawiesiła głos i w gabinecie zapanowała złowroga cisza.
-Wiedziałem, że w końcu do mnie przyjdziesz - westchnął ciężko.
-Tyram od rana do wieczora odkąd skończyłam dwanaście lat. Zarwane i nieprzespane noce, litry kawy, pot, łzy...
-Powiedziałem ci, że za swoją pomoc możesz mnie prosić o wszystko i dam ci co zechcesz, Kama - powiedział poważnie.
-Jestem już zmęczona, Jorge. Nie dam już rady. Chciałam usiąść, odprężyć się i przestań gonić. Ale nie mogę, bo nie umiem. Chcę w końcu iść do sklepu i kupić sobie co chcę, ale nie mogę, bo mnie nie stać. Nie jestem zainteresowana byciem czyjąś kochanką i utrzymanką. Chcę czegoś innego, chcę mieć w końcu coś na miarę swojej pracowitości. Jednak dla wielu jestem za młoda na sukces i by osiągnąć stanowiska, które mnie interesują musiałabym tyrać jeszcze ciężej niż dotychczas przez jakieś piętnaście lat. Dlatego tu jestem, Jorge.
-Co chcesz, Kama? Mów - zachęcił ją.
Odwróciła się do niego powoli i swoimi poważnymi oczami, w których nie było nawet iskierki zwykłej diabelskości, spojrzała prosto w jego oczy.
-Chcę zostać żoną Cristiano Ronaldo.
_____________
Cześć! Odcinek numer dwa za nami ;) Zmieniłam nieco koncepcję początkową i bohaterkami będą trzy siostry. Kamę i Nevę już znacie, Lena pojawi się niebawem!
Buziaki!
Vinga Erbach!
ISCO ISCO ISCO ISCO ♥♥
OdpowiedzUsuńPokochałam tę obsadę! Jese, Alvaro, Koke, Sarabię - o zgrozo, nawet Isco :D Morata tylko wydaje się jakiś spokojeniejszy, ale może tylko dlatego, że nie jest w towarzystwie kolegów :P
OdpowiedzUsuńMamuśka Alvaro? Pokazuje różki i charakterek, będzie im uprzykrzać życie, ale chyba jej postać będzie nadawać klimatu całemu opowiadaniu!
Nevę polubiłam, a Kamę pokochałam! :D
Czekam na pojawienie się trzeciej pannicy Velazquez :D
zawitałam i zostanę!
OdpowiedzUsuńpo pierwszym rozdziale wyłam ze śmiechu, nie wiem czemu, haha
obsada to mistrzostwo świata♥
nie lubię matki Alvaro M. naprawdę. niech tę kobietę piorun trafi czy co, haha XD
czekam na kolejny!! ♥