Dwie siostry wysiadły ze sportowego Audi pod jednym z domów na strzeżonym osiedlu. Kama musiała przyznać, że Torres mieszkał w ładnym domu. I to w domu, który znajdował się kilka ulic od jej domu. Od pewnego czasu dom Ronaldo traktowała jak swój i trochę ją to niepokoiło. Zbyt łatwo jej przyszło połączenie interesu z przyjemnością.
Neva odgarnęła włosy na plecy i ruszyła do drzwi. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała. Serce biło jej jak szalone, za to od Kamy bił spokój.
Drzwi otworzyła Olalla. U jej stóp stała mała dziewczynka, bardzo podobna do Olalli, ale z brązowymi oczami Torresa.
-Cześć - uśmiechnęła się sztucznie, bo zadanie, które Kama przedstawiała jako formalność zrobiło się nagle strasznie trudne. - Zastałam Fernando?
-Tak, jest w garażu. Stało się coś? - Olalla kojarzyła Nevę i Kamę. Wszystkie żony i dziewczyny piłkarzy się znały. Ten światek był zbyt hermeneutyczny, by się chociaż nie kojarzyły. Kobiety sportowców zawsze miały sporo pieniędzy do wydania, więc zapraszane były na różne eventy. Co prawda siostry Velazquez nigdy nie były zainteresowane takimi spotkaniami, a Olalla nie miała na nie czasu, jednak gdzieś tam się widziały i były w stanie rozpoznać.
-Przysłał mnie Koke. Jakieś głupoty z klubu - zełgała, lekceważąco machając dłonią. - W garażu? - upewniła się.
-Tak - pokiwała głową Olalla nadal patrząc na nie podejrzliwie.
-Dzięki - Neva nie przestawała się uśmiechać. Pomachała i udała się do garażu, a w ślad za nią szła Kama.
-Nie pisnął nawet słowem - szepnęła Kama.
-Skąd wiesz?
-Bo jakby pisnął żona już dawno wywaliłaby go z domu. To nam ułatwia sprawę.
-Boże, Kama...
-Cicho bądź, Neva. Tak trzeba. Ja bym tak chciała i ty też - złapała ją za ramiona i zmusiła do popatrzenia w oczy. - Obiecuję ci, że jeżeli kiedykolwiek Morata cię zdradzi i dowiem się o tym przed tobą, ty nie dowiesz się nigdy.
-Ale...
-Cicho, Neva - puściła ją i poszła pierwsza.
Fernando siedział w otwartych garażowych drzwiach na deskorolce córki i coś majstrował przy hulajnodze syna. Wyglądał spokojnie, nawet nie przeczuwał, że coś może się stać.
-Torres - syknęła Kama, gdy weszły do środka.
Spojrzał na nie i już poczuł nadchodzące problemy. Były jak silny podmuch wiatru zwiastujący burzę.
-Jedno pytanie - powiedziała. - Przespałeś się z Leną? - spytała, a on głośno przełknął ślinę.
Tymczasem daleko od Madrytu Isco rechotał jak wariat. Bale co chwila walił go w żebra, Isco wpychał sobie wtedy pięść w usta, ale pomagało to na chwilę.
-Zdemaskujesz nas! - warknął Ramos. We trzech siedzieli na balkonie pokoju Jese. Ramos jako ten najbardziej stabilny fizycznie (Isco trząsł się konwulsyjnie od śmiechu, a Gareth regularnie uderzał do w tors) trzymał kamerę. W pokoju spał spokojnie Jese. Na czole namalowanego miał kurczaka. Niezmywalnym markerem. Czemu kurczaka? Tylko to umiał namalować Ronaldo, bo na fazie rysowanych kurczaków był właśnie Cristianito. A malować mógł tylko on, bo wyżej wymienieni mieli zajęte lub niestabilne ręce.
-Jey M! - do pokoju wpadł Marcelo. - Fanki stoją pod hotelem i chcą z tobą zdjęcia! - zawył.
Jese zerwał się z łóżka i wybiegł na korytarz. Marcelo świadomy tego, że jest nagrywany pokazał chłopakom kciuk w górę i poleciał za Jese.
-KURWA! - wydarł się kilkanaście minut później Jese. Piłkarze zarechotali z uciechy.
-Co obstawiacie? Lustro czy zdjęcia w internecie z fankami? - spytał Ramos.
-Przyjmuję zakłady! - zawołał Benzema.
-Zabije! - do pokoju rekreacyjnego wpadł Jese. - Zabije! - zamachał rękami. Na czole nadal miał kurczaka.
-Świetnie się trzyma - skomentował Ronaldo i uśmiechnął się przy tym cwanie. Wiedział, że Jese nie będzie miał odwagi go tknąć. Zastanawiał się tylko czy bardziej działał strach przed nim czy przed Kamą. Bo kogo jak kogo, ale jego narzeczonej (bardzo podobało mu się to słowo) bał się jak nikogo.
-Jego fanki chciały mu zlizywać tego kurczaka! - śmiał się Marcelo.
-Jest cały, zdecydowały się jednak na tego na dole? - spytał Benzema, a reszta wybuchła śmiechem.
-Żal mi was! - zakomunikował Jese i wyszedł.
-Jey M! Nie obrażaj się! - zawołał za nim Pepe, ale Jese już nie wrócił.
-Może nie zrozumiał o jakiego kurczaka na dole mi chodzi? - zastanawiał się głośno Benzema. - Następnym razem narysujmy mu zwykłego ptaka - pokiwał głową.
Kama przysiadła na jednej ze skrzynek blisko twarzy Fernando.
-Powiem ci jak teraz będzie - wyszeptała. - Są dwa scenariusze, wybierzesz właściwy. Pierwszy jest taki, że pójdziesz do Olalli i powiesz jej co zrobiłeś - uśmiechnęła się wrednie. - Tak, wiem, że ona nic nie wie. Jakby wiedziała już dawno mieszkałbyś w jakimś wynajmowanym mieszkaniu w centrum miasta, a twój adwokat przyjmowałby pozew rozwodowy. To jest dalsza część pierwszego scenariusza. Olalla się dowiaduje, wywala się na zbity pysk i zamiast szczęśliwej rodziny, wspaniałej żony i trójki uroczych dzieci masz nastoletnią Lenę i jedno dziecko... W sumie dwoje dzieci, z tym, że jedno jest pełnoletnie i możesz je od czasu do czasu przelecieć.
-Kama - syknęła Neva, ale siostra ją zignorowała.
-Drugi scenariusz jest taki, że kompletnie zapominasz o Lenie, a Lena o tobie. Co miesiąc przelewasz na wskazane przeze mnie konto ładną sumkę, która pozwoli godnie żyć Lenie i jej dziecku. Gdy dziecko będzie pełnoletnie to może Lena mu powie kto jest jego ojcem. Najpierw skontaktujemy się z tobą.
-A jak się nie zgodzę? - mruknął.
-Żaden problem - Kama wstała. - Od razu wcielimy w życie scenariusz numer jeden - syknęła i ruszyła ku wyjściu.
-Zaczekaj! -jęknął. Nevie było go strasznie szkoda, ale co mogła zrobić? Kama już postanowiła, nie było odwrotu. Cały czas rozważała sytuację i nijak jej nie wychodziło, że Kama racji nie ma... Miała. Torres miał z Olallą troje dzieci, spokojne życie, a Lena... Lena była jego błędem. Gdyby chociaż trochę mu na niej zależało jakoś by się z nią kontaktował. Patrząc jednak na przybitą Lenę wiedziała, że nie kontaktował. Wybrał rodzinę. Kama chciała tylko zapewnić godne życie siostrze i siostrzeńcowi lub siostrzenicy. Robiła to pewnie i zdecydowanie. Było to trochę niepokojące, ale Neva nie miała ochoty tego rozważać.
-Tu - Kama wyjęła papiery i podała Fernando. Bez słowa podpisał wszystko. - Proszę - podała mu kwitek. - Numer konta i kwota. Na razie tylko tyle, po porodzie będzie więcej, jak dziecko pójdzie do szkoły też.
-Kama... - zaczął, ale urwał.
-Zero kontaktu, tylko przelewy. Zapomnij o Lenie - syknęła i wyszła. Neva bez słowa poszła za nią.
-Myślisz, że dobrze zrobiłyśmy? - szepnęła, gdy siedziały w samochodzie. Chociaż nie zrobiła w sumie nic jednak czuła się współudziałowcem wszystkiego. Mogła ją powstrzymać, ale jednak nie powstrzymała.
-Dobrze. Znam przykład, gdzie podobny układ działa świetnie - mruknęła. - A całkowicie zakazał kontaktu rodzica z dzieckiem. Torres ma chociaż nikłą nadzieję, że pozna swoje dziecko.
-Lena wraca na Fuerteventurę?
-Dziś wieczorem ma samolot. Rozmawiałam z rodzicami, o nic nie będą pytać. Pierwszy przelew od Torresa pójdzie na ich konto.
-Kama, skąd wiedziałaś co zrobić? - wyszeptała zerkając na siostrę. Kama akurat zatrzymała się na światłach i spojrzała na Nevę.
-Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć - odparła i odwróciła wzrok.
_________________________
Mam już wspaniały pomysł na kolejne opowiadanie i nawet 3 skończone odcinki! Ale zacznę je publikować dopiero, gdy skończę to opowiadanie, ale tu mam jeszcze kilka rzeczy do napisania ;)
Więc, wszystko w swoim czasie ;)
Przypominam, że o nowościach i wszystkim, informuję na facebooku ---> klik
Buziaki!
Dziewczyny miały dobry pomysł z tą wycieczką do Torresa... Przynajmniej wiedzą na czym każdy stoi. Ferdek niby to podpisał, ale pewnie i tak o nim jeszcze usłyszymy. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńa kurczak... szkoda gadać xd uśmiałam się z tych głupków!
Czekam na kolejny rozdział!
No, Kama może się wydawać zimną suką, ale tak naprawdę troszczy się o najbliższych i chce dla nich jak najlepiej. Lubię ją! :D
OdpowiedzUsuńTen numer z kurczakiem... Kocham cię za to! Jey M to taka specyficzna postać. ;D
Czekam na next ;*
ważne, że był świadomy tego, że ma już przesrane. oj... ile bym dała za takie siostrzyczki XD Kama jest nieziemska, boże. współczuję Ronaldo, hahahah
OdpowiedzUsuńok, TEN KURCZAK WYGRAŁ ROZDZIAŁ XD oj, biedny Jese XD no i ten żarcik Benzemy... oj, nikt mu nie odpuszcza w blogosferze po tej aferze z nim, haha XD
czekam na kolejny, dużo weny tu i na kolejne opowiadanie! :*
Biedny ten Jey M :(
OdpowiedzUsuńA Torres ma za swoje! Wcale go nie żałuje!
Czekam na nowość.
Cześć!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. :)
Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga - inny niż Twój, o innej tematyce, ale może przypadnie Ci do gustu. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś ślad. :D
http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/
Pozdrawiam!
R.