wtorek, 26 lipca 2016

13. Udręczony Haribo bez nóżek

Lena czekała. Wiedziała, że Kama w końcu się do niej dobierze. To, że teraz była zajęta to była tylko ściema. Dręczyła ją. Niepewność i oczekiwanie, że pewnego dnia Kama otworzy drzwi, wykańczały Lenę nerwowo. Nienawidziła jej za to. Zrobiła głupotę, nie przemyślała wszystkiego, ale miała tylko osiemnaście lat!
Nie była perfekcyjną Kamą, która miała zawsze wszystko przemyślane! Ani Nevą, którą z każdych tarapatów wyciągał Morata. Kama miała teraz Ronaldo, który był w stanie zrobić dla niej wszystko.
Jedna wzięła ślub, druga się zaręczyła, a ona? Ona się po prostu zakochała! Źle ją trafiło, ale sądziła, że na skrzydłach miłości zapłynie daleko. No, nie udało się. Upadła boleśnie, a miało być jeszcze gorzej.
Najbardziej bała się gniewu sióstr. Gróźb Kamy, milczenia Nevy... Już słyszała jak jej najstarsza siostra się odgraża, a Neva po prostu patrzy. Żadne słowo Kamy nie będzie tak boleć jak ten pusty, a jednocześnie smutny wzrok Nevy. To było najgorsze.


Kama pogłaskała po ciemnych włosach śpiącego małego Cristiano i uśmiechnęła się do niego czule. Ucałowała go w czoło i cicho wyszła z pokoju. Kochała tego małego szkraba z całego serca i była w stanie ułożyć mu u stóp cały świat. Niewiele osób było w wąskim gronie ludzi, których Kama kochała. Cristianito skradł jej serce błyskawicznie. Teraz była cała jego. Cristiano czasem się oburzał, że rozpuszcza mu syna, ale miała to gdzieś. On był sprawiedliwym rodzicem, a ona rozpieszczała małego. Często się przytulali, bawili i śmiali. Mały potrafił przerwać zabawę, czy nawet trening z ojcem, by przybiec do niej i się przytulić. Rozczulał ją, ale rozczulała ją też ta łagodność, która pojawiała się wtedy w oczach dużego Cristiano.
Kama schodziła się do salonu, gdzie czekała już na nią siostra. W każdym zakątku eleganckiego i ekskluzywnego domu Cristiano Ronaldo czuć było jej obecność. A to jakaś apaszka, pomadka czy sam zapach perfum. Czuła się panią tego domu i partnerką właściciela tego domu. Wiedziała, że Cristiano codziennie śledzi prasę i sprawdza czy jego syn nie został wystawiony na pastwę paparazzi. Oczyma wyobraźni widziała jego zawiedzioną a jednocześnie zadowoloną minę, gdy nic nie znajdował. Nadal go zaskakiwała, ale on nadal czekał na to, że go rozczaruje. Kama nie miała zamiaru mu nic obiecywać, chciała mu udowodnić, że nie jest i nigdy nie będzie taka jak jego byłe, lafiryndy.
-Ciąża - warknęła do siostry, gdy usiadła.
-Co? - drgnęła zaskoczona Neva. Zamyślona wpatrywała się w sztuczne płomienie w kominku.
-Ciąża - powtórzyła Kama.
-Skąd wiesz?
-Bo wiem - przekręciła oczami.
-Ale to dopiero początek...
-Czy ja wiem? Oceniłabym to na jakiś trzeci miesiąc.
-Oszalałaś?! - złapała się za brzuch.
-Co? - teraz to Kama była zdziwiona. - O czym ty mówisz? Nie... - uśmiechnęła się. - Masz męża dopiero od miesiąca! Neva! - wybuchła śmiechem.
-No co? - burknęła. - Przemyślałam to sobie gruntownie. Jego matka cisnęła po mnie, bo nie chciałam mieć dzieci tylko najpierw zrobić karierę. Podsuwała mu pod nos tę smarkulę. Postanowiłam, że pokonam ją jej własną bronią. Co mi teraz zarzuci? Że dam jej synowi wymarzone dziecko? - uśmiechnęła się zadowolona. - Byłam dziś u lekarza. Trzeci tydzień.
-Gratuluję - Kama mocno uścisnęła siostrę. Neva była zaskoczona jej wylewnością, ale ucieszyło ją to. Odkąd była z Cristiano miały zdecydowanie lepszy kontakt. Chyba jej służył ten związek. - Lena też jest w ciąży - warknęła Kama.
-Też to obstawiam - mruknęła.
-Torres.
-Torres - pokiwała głową. - Załatwimy to jutro. Nie ma co czekać.
-Jak mu to udowodnimy?
-Gdy na niego spojrzysz, będziesz wiedzieć. Zaufaj mi.



Susana Martin zmarszczyła nos. Usiadła na ogrodowym fotelu i zapatrzyła się na basen. Znajdowała się w podmadryckiej willi swojego obecnego partnera.
-Alvaro jutro ma pierwszy mecz. Lecę z Nevą rano do Turynu - zakomunikowała wychodząca z domu blondynka. Usiadła na sąsiednim leżaku i upiła łyk swojej kawy.
-I bez niej dobrze zagra - burknęła Susana.
-Z nią lepiej.
-Wiesz, że w ciągu tego miesiąca zmieniła absolutnie wszystko w jego domu w Turynie?! - prychnęła oburzona.
-To teraz też jej dom - odparła spokojnie.
-Niestety. Alvaro nie podpisał z nią intercyzy, a jego głupi ojciec się na to zgodził!
-Mamo, masz żal do Alfonso, bo on z tobą podpisał? - zaśmiała się.
-Twój ojciec miał więcej klasy!
-Bo nie podpisał? Nic nie miał, więc nie bał się, że coś straci - uśmiechnęła się rozbawiona.
-Miał klasę, nazwisko i pochodzenie! A to ważniejsze niż pieniądze!
-Daj spokój, teraz nikt nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
-Ja zwracam!
-Jako jedyna. Neva teraz jak poleci do Turynu to nie zamierza się ruszać nigdzie przez najbliższy czas.
-A co to się stało? Postanowiła zostać przykładną żoną? - zadrwiła.
-Jest w ciąży.
-Och, Boże! Nie masz dla mnie litości! Nigdy nie pozbędę się tego dziewuszyska!
-A na pewno nie tanio.
-To na pewno! Mój biedny synek! Biedny Alvarito.
-Biedny, biedny - przytaknęła dla świętego spokoju. Marta lubiła, gdy jej matka zajmowała się Alvaro. Zajmowanie się Alvaro oznaczało nie zajmowanie się nią. Miała wtedy luz, nie słuchała, że czas się ustatkować, skończyć podróże i tak dalej. Na jej szczęście miała bogatego narzeczonego z dobrego domu, więc nie musiała słuchać tych wrednych komentarzy, które jej mamusia słała pod adresem Nevy. Chociaż każdy wiedział, że Alvaro tego nie słuchał.


Lena usiadła gwałtownie na kanapie. Usłyszała jak w zamku przekręca się klucz. Isco, z którym mieszkała, był z Realem w Ameryce. A Neva od razu po ślubie się wyprowadziła. Tylko nigdy nie oddała kluczy.
Przyszły pod nią.
Do salonu weszła Kama, a za nią Neva.
-Wstawaj - warknęła Kama.
-Idziemy - dodała Neva.
-Dokąd? - wyszeptała Lena.
-Do lekarza. Niech nam potwierdzi to co już wszystkie wiemy - odpała spokojnie Neva.
-Nie zgadzam się! - Lena objęła swój jeszcze płaski brzuch.
-Wstawaj, kretynko - warknęła Kama. - Może jestem bez serca, a nie każę ci wyskrobać swojego siostrzeńca albo siostrzenicy.
-Nie mów tak do niej!
-Cicho bądź, a ty się ubieraj! Musimy załatwić jeszcze jedną sprawę, a ja naprawdę nie mam czasu na takie patyczkowanie się z nią! - wrzasnęła zniecierpliwiona.
-Lena, ogarnij się szybko - poprosiła Neva. Lena uciekła do łazienki, a dwie siostry westchnęły.
-Jeszcze trochę to jej mózg wyskrobię - syknęła Kama.
-Obwiam się, że akurat tam to nie ma co skrobać - mruknęła Neva.


Isco leżał na swoim hotelowym łóżku i pożerał żelki.
-Aaa... Jestem misiem bez nóżek! Aaaa... - przemawiał do żelowych misiów.
Siedzący na fotelu Cristiano czytał jakiś magazyn i obrzucił go tylko przelotnym spojrzeniem. Toni Kroos, który siedział na parapecie i pisał wiadomości do domu wyglądał na trochę przestraszonego. Był z nimi w zespole już rok, ale niektóre sytuacje ciągle go zaskakiwały.
Isco za to w ogóle się niczym nie przejmował. Świetnie się bawił. Lubił maltretować misie Haribo.
-Jesteś jego rodziną, to normalne? - Ramos szturchnął Ronaldo.
-Kama też miewa takie zapędy, tylko ciągle szuka żywej ofiary - rozejrzał się po kumplach. - Typuję Jamesa.
-Dlaczego? - zaśmiał się Sergio.
-Bo jest najmniejszy i jest z nami najkrócej - wyszczerzył zęby.
-Albo Benzemę.
-Bo? - rechotał Ramos.
-Bo jest najgłupszy.
-A ja obstawiam Jese - wtrącił się Bale.
-Czemu? - zainteresował się Cristiano.
-Bo to jednak on jest najgłupszy. Poza tym się jej boi, więc to będzie ciekawe, gdy on będzie uciekał, a ona będzie go ganiać.
Wszyscy trzej wybuchli śmiechem i jak na zawołanie otworzyły się drzwi i stanął w nich Jese.
-Mam nową dziarę! - wydarł się.
-Gdzie? - spytał Bale.
-Na mózgu, wielką czarną dziurę mu w końcu zrobili - wypalił Isco nie przestając podgryzać kończyny żelkowych misiów.
-Zrobiłeś się taki wredny jak Neva. Ona ma to od urodzenia, a tobie zajęło to tylko dwadzieścia trzy lata - naburmuszył się Jese.
-To teraz jak tarcza, wiadomo gdzie jest cel - wyszeptał Ramos, a Cristiano i Gareth znów wybuchli śmiechem.
-A wy z czego znów wyjecie? - wkurzył się Jese.
-Z niczego, Jey M - drzemiący w kącie Marcelo puścił mu oczko. To tylko spotęgowało dziki śmiech trzech piłkarzy.
-Przyjacielu - objął go Pepe, który stanął za nim. - Masz jakiś problem? Zarapuj nam o tym - powiedział głosem psychologa, ale dalsze jego słowa zagłuszyły kolejne salwy śmiechu.
-Zemszczę się! - wydarł się Jese i wyszedł, a jego koledzy rechotali dalej.
-Wiem co mu zrobimy - wyszeptał Sergio z błyskiem w oku, na co Cristiano i Gareth uśmiechnęli się szelmowsko.



____________________


Miłego tygodnia!
Zapraszam na fb, gdzie zawsze są wszelkie informacje -> klik



4 komentarze:

  1. skisłam srogo
    aż musiałam jeszcze raz przeczytać, żeby cokolwiek wyskrobać XDD
    przypadek Leny pokazuje, że miłość jest okropna... a co z tatusiem? jak on żyje? w ogóle żyje jeszcze? bo tak milczy... współczuję Lenie, ale nie zrobiła tego w stu procentach nieświadomie, a teraz musi ponieść tego konsekwencje. Fernando też, chociaż to się równa z końcem jego małżeństwa.
    hehe, Cris Junior już ją omotał, to teraz pora na to, aby to samo uczynił Senior...:> #janicniesugeruję
    brawo Morata! W końcu Ci się udało. aczkolwiek ta mamusia... no kobieta nie da jej spokoju!
    czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Masz jakiś problem? Zarapuj nam o tym" - jebłam i nie wstaję! W tym przypadku nie można tu się nie zaśmiać.
    I też jestem zainteresowana tym, co się dzieje z Torresem. Żyje? Przyznał się Olalli? Pewnie nie..
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. No z tym rapowaniem to mnie rozwaliłaś! A gifem dorzuciłaś +1000 do perfekcji ;D Czekam na "genialny" plan piłkarzy. I oczywiście na minę Torresa o tym, jak się dowie o kolejnym potomku. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, siostrzyczki w ciąży. Tego się nie spodziewałam.
    Susana, jedna rada: WYJDŹ I NIE WRACAJ.
    Kto nie uwielbia Juniora? Toż to szłodkie takie i w ogóle awwwwwwwww.
    Big Flow, rap i te sprawy wygrały ten rozdział z spółkę z Juniorem.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń