sobota, 11 czerwca 2016

9. Dopięła swego.

Neva wróciła do mieszkania i opadła na kanapę. Niemal natychmiast pojawił się obok niej Isco. Miał minę, która zdradzała, że się nudził. A tu wróciła Neva i już nie będzie!
-Skąd Jese wiedział, że matka Moraty zdradzała? - spytała.
-Wszyscy o tym wiedzą.
-Isco... - westchnęła. - To, że wie o czymś ten plotkarz Jese nie znaczy, że wiedzą wszyscy!
-Morata nie wiedział? - szepnął.
-Nie.
-Wkurzył się?
-Wkurzył. Wygarnęłam to jego matce po tym jak utytułowała mnie puszczalską. To się odgryzłam. Po czym chciała dać mi w twarz, ale Alvaro złapał jej rękę.
-Ostro - mruknął. - Ona cię naprawdę nienawidzi.
-Z wzajemnością.
-Co na to Alvaro?
-Chciał zostać sam.
-Też tak wypaplałaś...
-Byłam zła, no weź, powiedziała, że się puszczam!
-Przecież każdy wie, że Morata to nie jest twój pierwszy facet... - Neva zmiażdżyła Isco spojrzeniem, ale Isco właśnie drapał się po nosie, więc nie zauważył.
-Jak chłopak ma milion lasek to jest spoko, ale dziewczyna to musi być dziewicą! - fuknęła uderzając pięścią w oparcie kanapy.
-Lena lata za Torresem - wypalił nagle. Neva zgrzytnęła zębami.
-Skąd wiesz? Racja, głupie pytanie, od Jese... Co zrobimy?
-My? - zdziwił się ogromnie.
-Isco, jesteś jej bratem ciotecznym, weź jakąś odpowiedzialność. Kama ma na nas wyjebane...
-Kama zamieszkała u Ronaldo.
-Żartujesz?! - sapnęła.
-Matko, na jakim ty świecie żyjesz, Neva? Ty nic nie wiesz!
-Dobrze, że ty wiesz! Szkoda, że nic z tym nie robisz! - ruszyła do drzwi.
-Jak pójdziesz do Koke to Morata się wścieknie.
-Wczoraj się nie wściekł!
-Wczoraj nie wyjechałaś jego matce, że się puszczała.
-Zamknij ryj, Isco!


-Twoja siostra lata za Torresem i całe miasto o tym mówi - zakomunikował Koke, gdy tylko Neva usiadła na kanapie.
-Nie będę za nią latać, żeby jej pilnować - warknęła.
-Ale ludzie gadają - powiedział siedzący na fotelu Saul.
-Nie obchodzi mnie to, za dwa miesiące wyprowadzam się do Turynu. Alvaro ma jeszcze rok kontraktu. Lena może latać i za wami i będzie mi to bimbać!
-Nami? - wyszczerzył się Saul. Neva zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Razem z Moratą przyjęła do swojego serca miłość do Realu Madryt, tolerowała graczy innych klubów, ale tylko Koke lubiła. Saul był dla niej jedynie kawałkiem życia jej przyjaciela, nikim więcej. Musiała go akceptować, bo Koke go lubił, tak samo jak Koke musiał akceptować na przykład Ronaldo.
-Jak tam teściowa? - zmienił temat Koke.
-Do du... - nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i stanął w nich Alvaro Morata.
-Cześć. Neva? - wyciągnął rękę.
-Cześć - uśmiechnęła się delikatnie i wstała. Podeszła do niego i wzięła go za dłoń.
-Na razie! - pożegnał się i wyszli. Normalnie Neva by go ochrzaniła, ale teraz czuła, że sama przeskrobała swoim za długim jęzorem.
-Musimy się pospieszyć, straciłem trochę czasu zanim cię znalazłem - zeszli na dół i wsiedli do jego auta.
-A co się stało? - zapięła się pasem i ruszył.
-Zobaczysz - mruknął bez uśmiechu. Neva miała trochę wyrzuty sumienia, następnym razem będzie ciskać Susanie, gdy Alvaro nie będzie w pobliżu.
-Pan Morata? - spytał jakiś mężczyzna stojący pod drzwiami jego mieszkania.
-Tak - Alvaro otworzył drzwi. - Proszę - weszli do mieszkania i Neva ze zdumieniem obserwowała jak mężczyzna wymienia zamki. Po wszystkim Alvaro zapłacił i facet poszedł. - Proszę - podał jej plik kluczy.
-Dziękuję - mruknęła.
-Teraz moja matka nie wejdzie do mieszkania bez naszego pozwolenia. Są tylko dwa komplety kluczy. Po ślubie to samo zrobię w domu w Turynie i przykażę służbie jej nie wpuszczać bez mojej zgody.
-Dziękuję - przytuliła się do niego.
-Zrobię dla ciebie wszystko, skarbie - pocałował ją w czubek głowy. - Nie dam cię nikomu skrzywdzić, a na pewno nie mojej matce.
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale ja nie wiedziałam - spojrzała mu w oczy. - Sam wiesz, że gdy Jese coś mówi to brzmi to tak jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.
-Wiem - uśmiechnął się. - Ale nie chcę o tym rozmawiać - uciął, a ton głosu miał ostrzejszy.
-Alvarito - pogłaskała go po zarośniętym policzku.
-Nie chcę - odsunął się.


Dni mijały Kamie spokojnie. Maj minął bez żadnych rewelacji, uważnie słuchała wszystkich plotek Jese, ale jeszcze nic nie okazało się prawdą. Lena przycichła, po tym jak znalazła sobie pracę w jakiejś kawiarni. Morata po zakończonym sezonie wrócił do Madrytu, wcześniej wynajmując profesjonalną ekipę, która miała zorganizować ślub. Neva nie widywała się z teściową, więc w spokoju skończyła staż, studia i nawet zdążyła się obronić. Kama zwolniła się z pracy, ale od czasu do czasu oddawała jakiś artykuł, za który dostawała wynagrodzenie. W obliczu tego co dostawała od Cristiano były to drobniaki. Całymi dniami przesiadywała na zajęciach albo w bibliotece. Czytała, uczyła się, układała plan swojego doktoratu. Była spokojna i szczęśliwa, dawno nie czuła się tak dobrze. Wieczorami grała z małym i dużym Cristiano w jakieś gry, potem czytała małemu Cristianito bajkę, a gdy już spał siadała z dużym Cristiano na tarasie. Ona z kieliszkiem wina w dłoni, on ze szklanką świeżo wyciśniętego soku.
Polubiła ich, czuła się z nimi bardzo dobrze. Nie spodziewała się tego, ale u boku Cristiano odnajdywała spokój, którego podświadomie szukała od tak dawna. Jego potężne ramiona zaczęły zapewniać jej poczucie bezpieczeństwa, którego pozbawiła się wyprowadzając się z domu. Potem już przy nikim nie czuła się tak spokojnie jak przy rodzicach. Zdawała sobie sprawę, że jego ramiona nigdy nie będą jego, zawsze będzie dzielić ich kontrakt, który zawarli i to, że nie miała zamiaru nigdy się w nim zakochać. Jej genialny plan uwzględniał wszystko oprócz tego, że Ronaldo ma silny charakter i nie dał sobą sterować. Nie wzięła pod uwagę też emocji i tego co sama może czuć. Wyobrażała sobie to jako idealny układ. Kasa, spokój i seks od czasu do czasu. A tu okazało się, że jego wzrok już ją krępował. Ją! Kamę Velazquez, której uległ sam Jorge Mendes!
-Jutro zaczynamy urlop - zakomunikował Cristiano na początku czerwca, gdy wspólnie spędzali wieczór na tarasie.
-My? - zdziwiła się nad swoim kieliszkiem białego wina. Miała ciężki dzień, głowa aż jej pękała od nadmiaru wiedzy, ale była szczęśliwa. Lubiła się uczyć, dowiadywać o nowych rzeczach.
-Tak, moja droga dziewczyno, my. Jedziemy na Maderę.
-Czy tam są paparazzi? - mruknęła.
-Kama, wszędzie są. A na pewno wszędzie tam gdzie ja - skrzywił się.
-To ja nie jadę! - odstawiła kieliszek i założyła ręce na piersi.
-Jedziesz - powiedział spokojnie Cristiano.
-Nie jadę! Mam dużo pracy, nie mam czasu na wakacje!
-Jedziesz - spojrzał na rozgwieżdżone niebo. - W umowie figuruje punkt mówiący o wspólnych wakacjach.
-Co? - drgnęła. - Nic takiego nie chciałam!
-Ale ja chciałem - uśmiechnął się delikatnie.
-Nie zgadzam się!
-Kama - nadal się uśmiechał. - Nie ma zgadzam czy nie. Jedziesz - wstał. - I w mojej rezydencji na Maderze będziemy mieć wspólną sypialnię. Nikt nie uwierzy w doktorat na wakacjach.
-Ale... - zająknęła się.
-Jutro wieczorem masz być spakowana. Jak dla mnie piżam możesz zapomnieć - puścił jej oczko, a ona się zarumieniła. Cris wszedł do domu, a Kama zacisnęła dłonie w pięści. Tego w ogóle nie zakładał jej plan! Wakacje? Wspólny pokój? I co jeszcze?
-Rodzina - wyszeptała sama do siebie i teraz zbladła. Czemu nigdy nie pomyślała o tym, że będzie musiała poznać rodzinę Cristiano? Będzie przy nich musiała udawać jego szczęśliwą dziewczynę!
Jej genialny plan coraz częściej wydawał jej się strzałem w kolano.


Lena nie była nachalna, to Fernando szukał z nią kontaktu. Coraz częstsze spacery, rozmowy, smsy, rozmowy. Dziewczyna była szczęśliwa, jej marzenie powoli zaczynało się spełniać.
Siedziała właśnie z Fernando na ławce w parku i rozmawiali o jej rodzinnej wyspie.
-Zawsze chciałem mieszkać w takim miejscu - wypalił Fernando. - Ale zostałem piłkarzem.
-Skończę studia i wrócę do domu - powiedziała pewnie. - Ten zapach oceanu, szum fal... To jest to, to moje miejsce na ziemi - uśmiechnęła się do niego.
-Jesteś taka inna niż wszyscy w tym mieście - wypalił nagle biorąc ją za rękę. Wiedział, że nie powinien, wiedział, że powinien wrócić teraz do żony i dzieci, ale nie mógł. Lena go fascynowała, hipnotyzowała. Na samą myśl o tym, że Olalla miałaby go teraz zobaczyć robiło mu się słabo, ale nie potrafił przestać.
-Bo dopiero się przeprowadziłam - przysunęła się bliżej. Lena miała gdzieś to co powinna a czego nie. Liczyło się to co chciała. Była świadoma tego jak Fernando reaguje na jej ciało, specjalnie ubierała się tak, żeby dostrzegł jej atuty. Chciała, żeby był jej, żeby ją kochał, mieszkał z nią.
-To wracaj - wyszeptał. Był coraz bliżej. Jego usta zbliżały się do jej, nie mógł tego zatrzymać, nie potrafił się powstrzymać.
-Nie mogę - musnęła swoimi wargami jego. - Bo ty jesteś tu - pocałowała go. Fernando się nie odsunął, nie odepchnął jej. Oddał pocałunek. - Jesteś wspaniały - szeptała między pocałunkami. - Chodź - wstała nagle biorąc go za rękę. - Isco i Nevy nie ma - uśmiechnęła się, a Fernando nie zaprotestował. Nie potrafił.


Neva i Isco siedzieli na tarasie domu Cristiano Ronaldo i wpatrywali się w Kamę, która leżała na leżaku i spokojnie piła wino.
-Jese mówił, że jutro jedziecie na wakacje - mruknął Isco pożerając truskawki z miseczki.
-Jedziemy - kiwnęła głową.
-Spakowałaś się już? - spytała Neva uważnie przyglądając się siostrze.
-Nie, mam gości.
-Tak, a kogo? - rozejrzał się ciekawie Isco. Czując na sobie piorunujące spojrzenie sióstr uśmiechnął się głupkowato. - Aaa... Nas - wyszczerzył zęby.
-Ale to tylko świadczy o tym, że dobrze się tu czujesz - uśmiechnął się nadchodzący Cristiano. - Dom mojej dziewczyny jest też waszym domem - usiadł na leżaku Kamy i ucałował ją w nagie udo, bo właścicielka miała na sobie krótką sukienkę. Spojrzał przy tym na Kamę w taki sposób, że nawet Isco poczuł się trochę niezręcznie.
-Uuu - sapnął. - Widzę, że jest gorąco! - wyszczerzył zęby.
-Nie narzekam - warknęła Kama.
-Ja też nie - Cris puścił Isco oczko. - A jutro Madera! - klasnął w dłonie. - Pełen chill, pływanie, świetne żarcie, no wakacje - położył rękę na udzie Kamy i dalej uśmiechał się do Isco. Isco gorliwie kiwał głową.
-Och, zazdroszczę ci! - sapnął.
-Czego? - głos siedzącej Nevy sprowadził go gwałtownie na ziemię. - Kama to twoja siostra, to kazirodztwo - syknęła. - A takiego samego chillu możesz zażyć i ty, tylko jesteś leniwy i nigdzie nie chce ci się jechać.
-Nie mam z kim - mruknął.
-A ta Monica, którą podsunęła ci Kama?
-Jaka Monica? - Kama spojrzała na nich zdumiona.
-No ta, którą dałaś mu w zamian za wprowadzenie na imprezę Realu. Wtedy, gdy poznałaś Crisa - wyjaśniła nieco zaniepokojona Neva.
-Nikogo mu wtedy nie dałam, bo koleżanka nie mogła przyjść.
-To skąd się wzięła ta Monica?!
-Co za różnica skąd? Fajna jest - uśmiechnął się Isco.
-I go chce pomimo tego, że nie została podsunięta przeze mnie - dodała Kama.
-To skąd się tam wzięła?
-Neva, czy to aż takie ważne? - zirytował się Isco.
-Pewnie nie, tylko jak cię złapie na dzieciaka to będziesz mówił inaczej, pacanie!
-Nie złapie.
-Zobaczymy...


Morata stał pod mieszkaniem Nevy i grzebał się z kluczami. Wiedział, że któryś w pęku, który trzymał w ręku pasuje, ale nie wiedział, który. W końcu wybrał na chybił trafił, włożył do zamka i przekręcił. Pasował!
Ucieszył się bardzo, bo spieszył się do Ronaldo, gdzie czekała na niego mała posiadówka z przyjaciółmi, ale Neva poprosiła, żeby przywiózł jej jakieś papiery, czy tam projekt, który koniecznie chciała pokazać Cristiano, a go zapomniała. Miał akurat po drodze, więc wstąpił... Nawet jakby nie miał to by wstąpił, dla Nevy zrobiłby wszystko.
Wszedł do przedpokoju, wyjął swój telefon i wybrał jej numer.
~Alvarito, to jest albo gdzieś w moim pokoju albo w salonie... Wydaje mi się, że w salonie, bo krzyczałam rano na Isco, żeby nie dotykał tego tłustymi paluchami! - syknęła i usłyszał krzyk z bólu. Pewnie uderzyła Isco.
-Dobra, poszukam - powiedział do słuchawki, wszedł do salonu i zamarł.
~I co, masz? - odezwała się Neva, ale Alvaro nie był w stanie się poruszyć. Na kanapie spała Lena i Torres. Nakryci kocem, ale nadzy. Wszędzie walały się ich ubrania.
-Tak - mruknął i zgarnął kartki leżące na komodzie. - Już jadę - zrobił tył w zwrot i wyszedł.
Torres i Lena... Isco mu coś mówił, Jese paplał o tym jak nakręcony, ale nigdy nie dowierzał ich rewelacjom. A tu Torres zdradził żonę, tak samo jak jego matka zdradzała... I co on miał teraz zrobić?



__________________

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać!
Nie podołałam. Zastanawiam się też nad zmianą dnia publikacji nowych docinków, ale będę Was informować na Facebooku! Zachęcam do polubienia, to zawsze będziecie na bieżąco :D



Buziaczki!

3 komentarze:

  1. Czy tylko ja mam zawsze banana na twarzy czytając te urywki z tego cudownego życia Crisa i Kamy? Dla mnie oboje są świetni!
    I krok Alvaro był najlepszy! Wymiana zamków to był dobry pomysł. Niech mamuśka nie wtyka nosa w nie swoje sprawy.
    A Torres to sobie tylko tym romansem napyta biedy!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, wielbię i kocham to fanfiction <3 ta rodzinka jest boska, ile bym dała, żeby do niej należeć :D (ale niestety w 1/4 jestem z gałęzi Lew*cenzuruje*skich)
    nareszcie Alvarito się od mamuni uwolnił! tylko żeby ta Susana się nie przyjebała... jeny, zadźgałabym ją łyżeczką XD
    łomatko i córko, panie, co ten Nando robi??? leci na nią, to widać, ona na niego też, ale... przecież Fer ma rodzinę! a Lena nie... to on ma wszystko do stracenia, a nie ona ;;
    czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach ten Torres. Najpierw zarzeka się, że nigdy nie zdradzi swojej żony, że za bardzo szanuje jej poświęcenie względem niego by zrobić jej coś takiego, a tu wystarczył jeden uśmiech Leny i facet przepadł.
    Coś mi się wydaje, że wymiana zamków to trochę za mało na Mamuśkę Martin. To by chyba było zbyt piękne, gdyby tak nagle udało się jej pozbyć ;)
    No i to nieco aktorskie życie Kamy i Crisa. Im to odpowiada, ale kiedy próbuję się wczuć w rolę Kamy czuję jakieś takie napięcie. Nie umiałabym tak :D Niemniej jednak, bardzo podoba mi się pomysł na ich nietypową relację, o czym pisałam już poprzednio.
    Widać, że u Sióstr Velazquez akcja dopiero się rozkręca, aż się boję do czego tu będzie dochodzić w jakimś punkcie kulminacyjnym :D
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń